15.03.2016 11:07
Pierwsze koty za płoty... znaczy jazdy na kursie na kat. A
Zaczęło się przyjemnie i na luzie... w końcu od prawie roku jeżdżę na Hondzie Shadow VT125 ... i co z tego że 125tka... to przecież też motocykl. Stojąca przede mną Yamaha MT-07 wyposażona w gmole, handbary i crashpady wyglądała dostojnie ale nie groźnie... trochę wysoki dosiad ale mały nie jestem (182cm) więc do ziemi z siodła nie jest tak daleko :)
Instruktor rozpoczął lekcję od ogólnego przedstawienia sprzętu czego słuchałem z lekkim zniecierpliwieniem ... tak, wiem gdzie jest sprzęgło i hamulec... tak biegi lecą od dołu 1N23456, tak wiem że ta dźwigienka z prawej to hamulec nożny ... itd itp... KIEDY DO CHOLERY WSIĄDĘ NA TO MOTO!!!
W końcu! Usiadłem! Instruktor cierpliwie poprawia mój dosiad... że nogi mają przywierać do motocykla, że nadgarski do góry a nie jak na rowerze... i tu pierwsza niespodzianka... przesiadka z chopperka jakim jest Szadołka na nakeda uwidacznia przyzwyczajenia w dosiadzie - stopy się rozłażą na boki, ręce lecą w dół, ale nic to myślę - jak tylko ruszę to wszystko będzie ok... i ruszyłem. Pierwsze wrażenie to jakże różne brzmienie silnika. Tutaj miałem wrażenie, że siedzę na bestii (700ccm :) ) a szadołka jawi się jak senny osiołek... Ruszyłem bez wstydu (bez żaby czy też zgaśnięcia silnika) ... żwawo... cholernie żwawo ... w szadołce żeby ruszyć muszę odkręcić dość mocno manetkę, a tutaj podobne otwarcie gazu spowodowałoby zmiecenie mnie z siodła (chyba) - pierwsze oznaki pokory/paniki delikatnie rysują się na pinlocku :)
No nic - kontrolne kółko po placu (a plac ogromny - automobilklub polska na bemowie) i jest ... kwadratowo ... to co uważałem za umiejętność skręcania tutaj prosi się o wpieprzenie się w płot okalający plac (sic!)...
- ROBISZ TO ŹLE - tłumaczy instruktor - i wychodzi za przeproszeniem szydło z wora... jednak ten dosiad trzeba poprawić, scalić się z motocyklem i razem z nim wchodzić w zakręty - nie jest to co prawda litrowe monstrum ale ma na tyle dużo mocy, że niechlujne prowadzenie może być niebezpieczne... a w zasadzie prowadzi do katastrofy...
- Wsiadaj do tyłu, pokażę ci o co chodzi w tych zakrętach - powiedział instruktor. Usadowiłem się na plecaczka i ruszamy. Instruktor wchodzi w zakręt pochylając niemiłosiernie motocykl i coś mi tłumaczy - spójrz jak pracuje lewa noga, jak odpycham kierownicę i jak pracuję gazem i co ważne, gdzie się patrzę! - a ja siedzę i próbuję się zmusić do otwarcia oczu - wchodzimy w zakręt na którym jest rozsypany żwirek - to k...wa koniec - przemknęło mi przez głowę - delikatny uślizg tylnego koła wziąłem za początek straszliwej gleby... ale nic się nie stało. Instruktor zatrzymał moto, ja otworzyłem oczy - No to widziałeś jak to zrobić, pokaż mi teraz jak składasz się w zakrętach - powiedział zsiadając z yamahy...
- Tttak - wyszczękałem niewiedząc czy to z emocji czy zimna (bo zimno było jak cholera)
Wsiadłem na motocykl już bez takiego entuzjazmu i ruszyłem będąc pewny, że niecałe 2 minuty dzielą mnie od spektakularnej gleby i smętnego zakończenia przygody z kursem na kategorię A.
Na szczęście po pół godziny prób udało mi się wdrożyć wskazówki instruktora i o dziwo wszystko zaczęło wychodzić jak trzeba... po raz chyba pierwszy poczułem co to znaczy złożyć się w zakręcie - czwarte kółko dało o sobie znać jękiem obcieranego podnóżka :) to był cel który postawił mi instruktor :)
- No jest dobrze :) - pomyślałem
- Teraz pokaż jak zmieniasz biegi - powiedział zadowolony instruktor - nic prostszego - pomyślałem. Zrobiłem kółko z 1-3 i spowrotem ... hmm każda zmiana biegów skutkowała strzałem ze sprzęgła i szarpnięciem a redukcja (chciałem się pochwalić międzygazem) to była katastrofa...
Cierpliwy do granic możliwości instruktor ponownie zabrał mnie na przejażdżkę i pokazał jak to zrobić dobrze... odkryłem ku mojemu zdziwieniu, że to wcale nie sprzęgło pierwsze zaczyna zmianę biegów ale noga - lekki nacisk na dźwignię, lekkie rozsprzęglenie i wbijasz bieg - tłumaczy instruktor...
Kolejny raz okazuje się, że to co wydawało mi się opanowane i dość podstawowe, można zrobić lepiej i sprawniej...
Kolejne 2 godziny spędziliśmy na slalomach...
- czy te pachołki nie są za blisko? - zapytałem podejrzliwie instruktora...
Powiedział, że nie są... ale jak ja mam się między nimi zmieścić... i to jadąc 30km/h...
Znowu prosta zasada sprawdziła się - właściwy dosiad i odpowiednie patrzenie - nie na pierwszy słupek przed motocyklem ale na bramkę wyjazdu ze slalomu - poszło za 2-gim razem
- Świetnie - pochwalił mnie instruktor - poszło ci tak dobrze, że teraz zrobisz to samo ale z prawą ręką na kolanie
- Posrało go???? - pomyślałem, a na głos zapytałem - Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
- dawaj dawaj - ponaglił mnie z pogodną miną ...
Udało się choć nie za pierwszym czy drugim ale chyba za czwartym razem...
Z ulgą dojechałem do miejsca gdzie stał zastanawiając się czy to koniec tych szaleństw i zaczniemy robić zadania egzaminacyjne w końcu!
- Doskonale... teraz to samo ale z lewą ręką na kolanie
- Lewą??? Ale jak??? Kuźwa przecież trzymając prawą za kierę i skręcają będę odkręcał manetkę i pieprznę gdzieś
- Zamknij gaz prawą ręką, zablokuj dwa palce o klamkę hamulca i dajesz...
Nie mogłem uwierzyć, ale rzeczywiście udało się... i to praktycznie odrazu!
Teraz może mi naskoczyć z kolejnymi zadaniami!
- No dobra, a teraz stań na podnóżkach i zrób slalom trzymając kierownicę lewą ręką...
Ręce mi opadły... czy on chce mnie zabić? Jest cholernie zimno i chce skończyć ten kurs bo zmarzł? No ale nic... zawziąłem się i postanowiłem udowodnić (instruktorowi lub sobie), że nie dam się i zrobię to idiotyczne ćwiczenie!
Nie było łatwo ale jakoś poszło ... najpierw ominąłem pierwszy słupek, przejechałem obok kolejnych 3ech i wjechałem w 5ty...
Potem było już tylko lepiej... tylko po co do cholery miałem tak ćwiczyć?!?!? Czy na egzaminie są takie zadania? No raczej k...wa nie!
- Całkiem nieźle - pochwalił instruktor - a teraz zrób ten slalom tak jak na początku... ze stałą prędkością tak około 30-35km/h
Poszło za pierwszym razem - bez potrącenia pachołka, bez ominięcia żadnego słupka... - teraz zrozumiałem o co chodziło :))
I na tym zeszły pierwsze 4h jazd na kursie... zaiste nawet jak nie zrobię finalnie tego prawka to po tych 20h jazd będę na pewno lepszym motocyklistą :)
CDN
http://motorag.wordpress.com
Kategorie
- jazda na moto (5)
- Kurs na kat. A (6)
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)