• » RiderBlog
  • » szadol125
  • » Pierwsze koty za płoty... znaczy jazdy na kursie na kat. A
Najnowsze komentarze
jas13, po co robiłeś A jak nadal m...
Powiedzcie mi ludzie po jaką chole...
Ludzie jak poradzić sobie z tym st...
Ja zdawałam prawo jazdy A w Krakow...
Straszny fart, normalnie powinien ...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

15.03.2016 11:07

Pierwsze koty za płoty... znaczy jazdy na kursie na kat. A

Myślałem, że umiem jeździć na motocyklu ... tj. oczywiście nie jakoś super ale wiecie, zmiana biegów, zakręty, przeciwskręt, międzygaz... a tu się okazało że robię to ŹLE ! 4h jazd pod okiem instruktora obnażyło prawdę... bezlitośnie!

Zaczęło się przyjemnie i na luzie... w końcu od prawie roku jeżdżę na Hondzie Shadow VT125 ... i co z tego że 125tka... to przecież też motocykl. Stojąca przede mną Yamaha MT-07 wyposażona w gmole, handbary i crashpady wyglądała dostojnie ale nie groźnie... trochę wysoki dosiad ale mały nie jestem (182cm) więc do ziemi z siodła nie jest tak daleko :)

Instruktor rozpoczął lekcję od ogólnego przedstawienia sprzętu czego słuchałem z lekkim zniecierpliwieniem ... tak, wiem gdzie jest sprzęgło i hamulec... tak biegi lecą od dołu 1N23456, tak wiem że ta dźwigienka z prawej to hamulec nożny ... itd itp... KIEDY DO CHOLERY WSIĄDĘ NA TO MOTO!!!

W końcu! Usiadłem! Instruktor cierpliwie poprawia mój dosiad... że nogi mają przywierać do motocykla, że nadgarski do góry a nie jak na rowerze... i tu pierwsza niespodzianka... przesiadka z chopperka jakim jest Szadołka na nakeda uwidacznia przyzwyczajenia w dosiadzie - stopy się rozłażą na boki, ręce lecą w dół, ale nic to myślę - jak tylko ruszę to wszystko będzie ok... i ruszyłem. Pierwsze wrażenie to jakże różne brzmienie silnika. Tutaj miałem wrażenie, że siedzę na bestii (700ccm :) ) a szadołka jawi się jak senny osiołek... Ruszyłem bez wstydu (bez żaby czy też zgaśnięcia silnika) ... żwawo... cholernie żwawo ... w szadołce żeby ruszyć muszę odkręcić dość mocno manetkę, a tutaj podobne otwarcie gazu spowodowałoby zmiecenie mnie z siodła (chyba) - pierwsze oznaki pokory/paniki delikatnie rysują się na pinlocku :)

No nic - kontrolne kółko po placu (a plac ogromny - automobilklub polska na bemowie) i jest ... kwadratowo ... to co uważałem za umiejętność skręcania tutaj prosi się o wpieprzenie się w płot okalający plac (sic!)...

- ROBISZ TO ŹLE - tłumaczy instruktor - i wychodzi za przeproszeniem szydło z wora... jednak ten dosiad trzeba poprawić, scalić się z motocyklem i razem z nim wchodzić w zakręty - nie jest to co prawda litrowe monstrum ale ma na tyle dużo mocy, że niechlujne prowadzenie może być niebezpieczne... a w zasadzie prowadzi do katastrofy...

- Wsiadaj do tyłu, pokażę ci o co chodzi w tych zakrętach - powiedział instruktor. Usadowiłem się na plecaczka i ruszamy. Instruktor wchodzi w zakręt pochylając niemiłosiernie motocykl i coś mi tłumaczy - spójrz jak pracuje lewa noga, jak odpycham kierownicę i jak pracuję gazem i co ważne, gdzie się patrzę! - a ja siedzę i próbuję się zmusić do otwarcia oczu - wchodzimy w zakręt na którym jest rozsypany żwirek - to k...wa koniec - przemknęło mi przez głowę - delikatny uślizg tylnego koła wziąłem za początek straszliwej gleby... ale nic się nie stało. Instruktor zatrzymał moto, ja otworzyłem oczy - No to widziałeś jak to zrobić, pokaż mi teraz jak składasz się w zakrętach - powiedział zsiadając z yamahy...

- Tttak - wyszczękałem niewiedząc czy to z emocji czy zimna (bo zimno było jak cholera)

Wsiadłem na motocykl już bez takiego entuzjazmu i ruszyłem będąc pewny, że niecałe 2 minuty dzielą mnie od spektakularnej gleby i smętnego zakończenia przygody z kursem na kategorię A.

Na szczęście po pół godziny prób udało mi się wdrożyć wskazówki instruktora i o dziwo wszystko zaczęło wychodzić jak trzeba... po raz chyba pierwszy poczułem co to znaczy złożyć się w zakręcie - czwarte kółko dało o sobie znać jękiem obcieranego podnóżka :) to był cel który postawił mi instruktor :)

- No jest dobrze :) - pomyślałem

- Teraz pokaż jak zmieniasz biegi - powiedział zadowolony instruktor - nic prostszego - pomyślałem. Zrobiłem kółko z 1-3 i spowrotem ... hmm każda zmiana biegów skutkowała strzałem ze sprzęgła i szarpnięciem a redukcja (chciałem się pochwalić międzygazem) to była katastrofa...

Cierpliwy do granic możliwości instruktor ponownie zabrał mnie na przejażdżkę i pokazał jak to zrobić dobrze... odkryłem ku mojemu zdziwieniu, że to wcale nie sprzęgło pierwsze zaczyna zmianę biegów ale noga - lekki nacisk na dźwignię, lekkie rozsprzęglenie i wbijasz bieg - tłumaczy instruktor...

Kolejny raz okazuje się, że to co wydawało mi się opanowane i dość podstawowe, można zrobić lepiej i sprawniej...

Kolejne 2 godziny spędziliśmy na slalomach...

- czy te pachołki nie są za blisko? - zapytałem podejrzliwie instruktora...

Powiedział, że nie są... ale jak ja mam się między nimi zmieścić... i to jadąc 30km/h...

Znowu prosta zasada sprawdziła się - właściwy dosiad i odpowiednie patrzenie - nie na pierwszy słupek przed motocyklem ale na bramkę wyjazdu ze slalomu - poszło za 2-gim razem

- Świetnie - pochwalił mnie instruktor - poszło ci tak dobrze, że teraz zrobisz to samo ale z prawą ręką na kolanie

- Posrało go???? - pomyślałem, a na głos zapytałem - Jesteś pewien, że to dobry pomysł?

- dawaj dawaj - ponaglił mnie z pogodną miną ...

Udało się choć nie za pierwszym czy drugim ale chyba za czwartym razem...

Z ulgą dojechałem do miejsca gdzie stał zastanawiając się czy to koniec tych szaleństw i zaczniemy robić zadania egzaminacyjne w końcu!

- Doskonale... teraz to samo ale z lewą ręką na kolanie

- Lewą??? Ale jak??? Kuźwa przecież trzymając prawą za kierę i skręcają będę odkręcał manetkę i pieprznę gdzieś

- Zamknij gaz prawą ręką, zablokuj dwa palce o klamkę hamulca i dajesz...

Nie mogłem uwierzyć, ale rzeczywiście udało się... i to praktycznie odrazu!

Teraz może mi naskoczyć z kolejnymi zadaniami!

- No dobra, a teraz stań na podnóżkach i zrób slalom trzymając kierownicę lewą ręką...

Ręce mi opadły... czy on chce mnie zabić? Jest cholernie zimno i chce skończyć ten kurs bo zmarzł? No ale nic... zawziąłem się i postanowiłem udowodnić (instruktorowi lub sobie), że nie dam się i zrobię to idiotyczne ćwiczenie!

Nie było łatwo ale jakoś poszło ... najpierw ominąłem pierwszy słupek, przejechałem obok kolejnych 3ech i wjechałem w 5ty...

Potem było już tylko lepiej... tylko po co do cholery miałem tak ćwiczyć?!?!? Czy na egzaminie są takie zadania? No raczej k...wa nie!

- Całkiem nieźle - pochwalił instruktor - a teraz zrób ten slalom tak jak na początku... ze stałą prędkością tak około 30-35km/h

Poszło za pierwszym razem - bez potrącenia pachołka, bez ominięcia żadnego słupka... - teraz zrozumiałem o co chodziło :))

I na tym zeszły pierwsze 4h jazd na kursie... zaiste nawet jak nie zrobię finalnie tego prawka to po tych 20h jazd będę na pewno lepszym motocyklistą :)

CDN

 

http://motorag.wordpress.com

Komentarze : 3
2016-03-17 12:08:31 anjin73

nie ... automobilklub polska w Warszawie na Bemowie..

2016-03-16 19:29:17 Borysiak

Czyżby MotoJazda ?
Jeżeli tak to naprawdę bardzo dobrze że trafiłeś do nich. Super ludzie.

2016-03-15 11:26:57 Mjk

Swietnie sie czyta :) Az wspomnienia wracaja

  • Dodaj komentarz

Tagi

żona (2), honda (10), kamera (1), kategoria A (2), kategoria B (1), kurs (2), laweta (1), LwG (1), motocykl (14), Nawigacja (1), opony (1), początki (2), prawo jazdy (2), puszka (1), strój (1), tuning (3), upał (1), warsztat (1), wstęp (1), wycieczka (1), zakup (1), zmiany lejce kategoria_A (1)