17.03.2016 12:04
Kolejne jazdy... kolejne odkrycia :)
Nie nie nie … Na motocyklu … Innym niż moja ukochana Hania (pół szklanki szczęścia ), szybszymi… Bardziej wymagającym i mniej wybaczającym o czym przekonałem się dzisiaj podczas trenowania międzygazu…Umiejętności o której sądziłem, że ją opanowałem … Ale jak zwykle okazało sie że … Tak że robię to źleeee !!!!
Ponownie okazało sie, że
kolejność znowu ma znaczenie… Czyli najpierw noga na
dźwignię i strzał na rollgazie tak o 500 obr/min i jednoczesne
nieuchwytne dla wzroku rozsprzęglenie … Proste prawda?
:)))
Już sobie nie zadawałem pytań – „po cholerę
męczy mnie zadaniami których nikt … NIKT!!!
… Nie weryfikuje na egzaminie … ….
….” po prostu ten typ (znaczy mój instruktor)
tak ma.
A jak ten międzygaz brzmi! Taki groźny pomruk… Warknięcie rozdrażnionej bestii zbliżającej sie powoli do swojego rewiru (pojechałem nie? ;)). Dość szybko odwróciłem proporcje „nieudany miedzygaz / udany miedzygaz” na korzyść tego udanego :) i oczywiście mój niezawodny, przewidywalny instruktor wymyślił coś żeby oczywiście wykazać, że każdą umiejetność (zwłaszcza tą zdobytą niedawno ) można zniszczyć…. Tak właśnie ZNISZCZYĆ!
No moze nieco przesadzam … Zresztą oceńcie sami…
Moja Krynica mądrości motocyklowej zaproponowała zeby do tej
operacji redukcji z miedzygazem dodać hamulec ręczny … Ot
jakby to hamowanie silnikiem i redukcja nie wystarczały
!
– być może zepsujesz ten miedzygaz … z tym hamulcem – zadumał sie instruktor….
No i kuźwa prorok jakiś …. wykrakał … Tak jak wcześniej bardziej wychodziło niż nie wychodzilo to po dodaniu tego hamulca bardziej nie wychodziło niż wychodziło … Generalnie nic nie wychodziło :(
Jak
zwykle okazało sie ze sekret tkwi w tajemniczym mikro ruchu na
manetce przy jednoczesnym mini zesztywnieciu palców na
klamce hamulca i powolnym uruchomieniu mięśnia przywodziciela
palców w celu jednostajnego i powolnego dawkowania
hamulca.
No jakie to proste :)))
Pozytywnym akcentem był fakt, że wreszcie (chyba) zrozumiałem o co chodzi w tym składaniu motocykla w zakrętach…
„Ciągnij motocykl w stronę zakrętu dociskając go zewnętrznym kolanem i odpychając sie stopą od podnóżka…. Pochyl się razem z motocyklem – nie przewróci się :) miarowo odpychaj kierownicę ręką po wewnętrznej stronie zakrętu”
Tak mówił mi instruktor i to rzeczywiście tak działa !
Po kilkunastu kółkach na placu i kilku niepotrzebnych strzałów ze sprzęgła międzygaz z hamowaniem zaczął wreszcie wychodzić! Poziom mojego zadowolenia zaczął niebezpiecznie rosnąć, więc instruktor swoim zwyczajem przeszedł do kolejnego zadania, ktorego celem było przypomnienie mi, że tak naprawdę moje umiejętności są nadal bliskie zeru…
– teraz poćwiczymy coś, czego nie będzie na egzaminie ….
No wielka mi kurde niespodzianka! :)
– … będziemy ćwiczyć ZAWRACANIE…
Hmm … To nie może być trudne – pomyślałem – pewnie chodzi o przestawienie motocykla na 3 ruchy… Ale to przecież jest pierwsze zadanie egzaminacyjne… o co mu w takim razie chodzi…?
Moje rozterki i wątpliwości zostały dość szybko rozwiane przez instruktora…
– Ustaw motocykl tutaj (wskazał na krawędź płyty betonowej którymi wyłożony jest cały plac) i zakręć w lewo na półsprzęgle tak, żeby zmieścić się w obrębie jednej płyty …
– Ale, że niby z włączonym silnikiem? – zapytałem w nadziei, że zaraz instruktor zaprzeczy i przyjemna atmosfera wróci …
– no a niby jakbyś chciał to zrobić ? Jedziesz !
Aha … Pomyślałem, zacisnąłem zęby i ruszyłem …. Po okrążeniu około 3 płyt podjechałem do instruktora….
– TAK WIEM, CHODZIŁO O COŚ INNEGO I ROBIĘ TO ŹLE …
Instruktor uśmiechnął się, powiedział coś na pocieszenie i oddalił się porozmawiać z jakimś zdesperowanym nauczycielem na kategorię B, ktory dość gwałtownie otworzył prawe drzwi jakiejś Elki stojącej niedaleko, wypadł w naszą stronę i trzęsącymi sie rękoma próbował zapalić papierosa….
Jak to było? Pochyl motocykl, skręć kierę maksymalnie w lewo, spójrz tam gdzie chcesz dojechać (na godzinę 8), dociąż prawy podnóżek i ruszaj…
I ruszyłem … Jest postęp ! Zamiast trzech, objechałem tylko 1,5 płyty !
Jeszcze raz – sukces! Dumny, ze wzrokiem zamglonym ze wzruszenia poszukałem instruktora w oczekiwaniu na szczere gratulacje…. A ten stoi sobie i rozmawia z kolegą, który coś perorował co raz wskazując na stojący obok samochód z kierowcąz wyraźnymi oznakami załamania nerwowego i rezygnacj…
– No żesz kurde !
– A sorry, pokaż mi jeszcze raz – przepraszająco zawołał instruktor
No jasne… Pokazałem … 2 płyty zaliczone…. Merde!
Nie ma co … Trzeba próbować aż do skutku… Jak już zawracanie w lewo opanowałem, przyszedł czas na drugą stronę …. Kolejny raz miałem wrażenie, ż moje lewe ja i prawe ja to dwie różne osoby i jak już nauczę się robić manewr w lewo to wcale nie oznacza, że umiem to samo w drugą stronę…
Póki co na tym koniec… Ale CDN
http://motorag.wordpress.com
Kategorie
- jazda na moto (5)
- Kurs na kat. A (6)
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)