30.03.2016 21:41
Półmetek minął, wielki dzień się zbliża
Generalnie, przed kursem po prostu jeździłem sobie ... w zasadzie tak sobie ale bez specjalnych zmagań, nieświadomy swoich błędów ale tez świadomy, że sporo rzeczy robię nie tak jak trzeba. Skutkowało to jazdą w dość asekuracyjnym stylu, bez szaleństw - z dużym marginesem bezpieczeństwa. Ot takie pyrkanie sobie po okolicy...
Czy to było fajne? W moim mniemaniu tak... Czy bezpieczne? Hmm dopóki nic sie nie wydarzyło to jak najbardziej :)))...
Nasuwa mi się taka analogia... wiele lat temu po około 7-8 latach grania na gitarze (samouk ... jak zawsze :) ) postanowiłem przebić szklany sufit swoich możliwości, skończyć z jednym schematem solówek na pentatonice molowej w A, poznać skale modalne i nareszcie świadomie zacząć granie na tym cudownym instrumencie ... i co? I dupa! Poszedłem na pierwsze zajęcia do "uznanego gitarowego autorytetu" i dowiedziałem się, że w ogóle nie potrafię grać na instrumencie! Robiłem wszystko ... ale to wszystko... nawet kurde więcej niż wszystko ŹLE!!! Mój zbawca postanowił rozpocząć naukę od skorygowania najbardziej rażących błędów... czyli trzymanie gitary, uchwyt gryfu, ułożenie lewej ręki, ułożenie prawej ręki, kostkowanie w górę, kostkowanie w dół, luz w nadgarstku... i jeszcze pierdyliard innych rzeczy... efekt był taki, że trzymając gitarę zgodnie z zaleceniami mojego mentora, miałem wrażenie, że trzymam kurna jakiś kontrabas w pozycji horyzontalnej balansując na linie nad wodospadem Niagara... nie potrafiłem wydobyć z instrumentu żadnego czystego dźwięku... gdzie tam wspomnieć moje solówki, riffy, koncerty zagrane... po 3 lekcjach dobrnąłem do korzeni ... wieku niemowlęcego... ni cholery nie potrafiłem grać!!! Zarzuciłem lekcje, zarzuciłem granie... powrót do poziomu sprzed rozpoczęcia wspaniałej przygody z nauczycielem zajął mi 2 lata...
Tak, tak ... ten powyżej to ja, ale jakieś 20 lat później na jakimś koncercie (zdaje się, że WOŚP)
No i jaki z tego wniosek? Czy zrobiłem dobrze? Raczej nie ... Dlaczego tak zrobiłem? Bo miałem zbyt mocno utrwalone nawyki samouka i powrót do korzeni był zbyt dramatyczny... z drugiej strony w najgorszym wypadku nie zagrałbym mistrzowskiej solówki a jedynie przeciętny pasażyk... nikomu by się nic nie stało... W przypadku nauki jazdy na motocyklu analogia polega wyłącznie na tym, że spotkanie z instruktorem obnażyło moje braki w technice jazdy ... natomiast pogodzenie się z tym i zarzucenie nauki (jak w sytuacji z gitarą) nie wchodziło w grę... po pierwszych godzinach jazd zrozumiałem, że potencjalne konsekwencje są dużo groźniejsze... a w zasadzie, to poczułem że ta nauka ma ogromny sens! ... grunt, żeby uniknąć sytuacji takiej jak na tym filmiku (Adaś dzięki za przypomnienie tej masakry skuterem mechanicznym gdzieś w Azji :)
To byłoby na tyle, a niebawem relacja z pierwszej jazdy
na mieście!!! Będzie GRUBO!
http://motorag.wordpress.com
Komentarze : 2
Oczywiście ze nie potępiam samouctwa (straszne słowo) chodzi mi tylko o to ze tak jak w przypadku gry na gitarze nauka własna nie niosła za sobą żadnych zagrożeń tak w przypadku jazdy na moto utrwalone nawyki moga być niebezpieczne w skutkach ... Co sam przyznajesz w końcowej części własnego komentarza
Nie do końca rozumiem czy ganisz czy chwalisz samouctwo - ale na przykładzie jazdy samochodem - a jeżdżę jako kierowca zawodowy od 21 lat mając 40 stwierdzam że niektóre przyzwyczajenia "samoukowe" nie tylko nie są dobre, ale nawet grożą poważnymi konsekwencjami. Czy jeżdżąc samochodem przytrzymujesz nogę na pedale sprzęgła lekko opartą ? Nie bo to poważny błąd. Czy jadąc na biegu trzymasz rękę na lewarku i wykonujesz sobie nią jakieś tam nerwowe ruchy na zasadzie masażu (tak robi mój kolega). Nie bo to poważny błąd. Czy dojeżdżając do świateł od razu naciskasz na sprzęgło i dotaczasz się do świateł na luzie. Nie bo to powazny błąd (Tak robi moja koleżanka). Czy jak gasisz samochód to wprowadzasz go najpierw na mega obroty a potem przekręcasz kluczyk na off ? (tak robi mój wujek) Nie - bo diesla, może to nawet zabić.
Ano właśnie. Wiele rzeczy jednak należy sztucznie się nauczyć i wpoić od początku bo z durnymi przyzwyczajeniami, wogóle nie jesteśmy dobrym kierowcą, tylko mówiąc Olbratowskim, Januszem kierownicy.
Ja nie zdaję jeszcze na A, ale zakładam pomimo kilkuletniej jazdy na jednośladzie, że wszystko w mojej "technice" może być zanegowane. To smutne, ale chyba pora do szkoły (na starość :D)
Kategorie
- jazda na moto (5)
- Kurs na kat. A (6)
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)